wtorek, 29 marca 2016

WYPRAWA IV, cz.4

WYPRAWA IV, cz.4


ROZDZIAŁ VII

Szponiaści podróżnicy

Wielkimi krokami zbliżamy się do końca tej wyprawy, ale na zakończenie pozostawiłam oczywiście kilka rarytasów.
Nie mogę nie wspomnieć o myszołowach (Buteo buteo), poznaliście już przecież ogrom mojej myszołowiej słabości ;) Otóż podczas tej wyprawy, myszołowów mieliśmy pod dostatkiem. Nawet obok orła przedniego, kręciły się dwa. Jeden przysiadł na tym samym drzewie co "przedniak", a inny próbował atakować orła - prawie dwa razy większego od siebie. Najwidoczniej się chłopaki (mogły to też być dziewczyny, tyle że myszołów i orzeł zawsze mi się z samcami kojarzą) co do terytorium nie dogadały.
A wracając jeszcze do nazw gatunkowych, czy Wy też macie podobne odczucia jak ja? Taka sroka - na przykład - patrzę na ptaka, kojarzę nazwę i mam wrażenie, że wszystkie sroki to samice, bo przecież TA SROKA, sroka to ONA, hehe :P albo taki wróbel, ON,  no przecież musi być chłopakiem, czyż nie? Heh... :)




Szponiaste szybowały po niebie, nad naszymi głowami.



ROZDZIAŁ VIII

Trochę z historii.
(U)śmieszki I kaczo.

Czas pożegnać już stawy, pola i łąki województwa łódzkiego i wracać do domu, a drogę powrotną wykorzystać jak najefektywniej. Nasza trójca - Dawid, Michał i moja skromna osoba - podjęła decyzję o wjechaniu po drodze na tamę we Włocławku. Jeżeli nie odwiedziliście nigdy tego miejsca, to szczerze polecam, bo można poczuć się przez chwilę jak nad morzem. Wiał wiatr, fale uderzały o olbrzymią konstrukcję, Wisła demonstrowała nam swoją siłę.




Na zaporze znajduje się krzyż - iluminacja, poświęcony bł. księdzu Jerzemu Popiełuszce. Co roku, 19 października przy tamie na Wiśle ludzie składają kwiaty i zapalają znicze na znak pamięci wydarzeń z 1984 roku. Sama iluminacja została wzniesiona we wrześniu 2009 roku. 


Na tamie przywitały nas mewy, wraz ze  śmieszkami (Chroicocephalus ridibundus) przysiadła mewa siwa (Larus canus), zaobrączkowana. Numer obrączki został zapamiętamy, spisany i zostanie przekazany stacji ornitologicznej -  http://www.stornit.gda.pl. Mamy nadzieję na informację zwrotną, skąd ptak pochodzi, gdzie bywał i jak do nas trafił.


Dorosła śmieszka w szacie godowej podczas kąpieli :)




Po Wiśle dostojnie przepływały łabędzie nieme (Cygnus olor), mogliśmy też zaobserwować parę oharów (Tadorna tadorna). Ohar to długoszyja kaczka, o białym upierzeniu z bardzo szeroką rdzawobrązową obrożą na piersi, o ciemnozielonej głowie i czerwonym,  wyrazistym dziobie.
Napotkaliśmy też spore stado cyraneczek (Anas crecca). Odległość niestety nie pozwoliła na wykonanie dobrego zdjęcia, ale krótko przybliżę Wam, w jaki sposób te małe kaczuszki  rozpoznajemy.


Cyraneczka jest najmniejszą z kaczek. Samce w szatach godowych prezentują swoje kasztanowe głowy z intensywnie zielonymi maskami, które są otoczone żółtą obwódką. Charakterystyczny jest biały poziomy pasek wzdłuż złożonego skrzydła (bardzo dobrze widoczny na powyższym zdjęciu). Nie mylić z cyranką (Anas querquedula), bo to zupełnie inny gatunek, 'cyraneczka' nie jest zdrobnieniem od 'cyranki'!!



ROZDZIAŁ IX

W pogoni za gęsią małą

I tak obserwujemy sobie spokojnie te kaczuszki, gdy nagle odbieramy wiadomość sms od kolegi o obecności gęsi małej, zaobrączkowanej (Anser erythropus), która żeruje wraz ze stadem gęgaw (Anseer anser) na polach niedaleko Nakła. A gęś mała to gatunek jedynie zalatujący do Polski, więc o spotkanie z nią nie jest łatwo i trzeba się na nie naczekać. Tak więc rzucamy wszystko i pędem do auta, bo może uda się dojechać przed zmrokiem i zastać ptaki we wskazanym miejscu. Trochę to było jak porwanie się z motyką na słońce, bo do Nakła mieliśmy około 140 kilometrów, a potem jeszcze jakieś 12 kilometrów do miejscowości Weronika, za to czasu na to, aby dojechać we wskazane miejsce za dnia, niestety, niewiele. Pamiętajcie, że nadzieja umiera ostatnia :)

Po drodze zaczęło kończyć się nam paliwo. Musieliśmy zjechać na stację i zatankować, a cenne minuty uciekały. Gdy dojechaliśmy do Nakła zrobiło się szaro, ale wytrwale jechaliśmy dalej, choć tak naprawdę szansa na to, że gęsi są jeszcze na polu, była naprawdę mizerna. A nawet jeśli, to czy przy słabym oświetleniu, zdołamy wypatrzeć tą właściwą??????

Dotarliśmy, Michał krzyknął z entuzjazmem, że są. Patrzymy, rzeczywiście, gęsi siedzą na polu. Radość nie trwała długo, gdyż w tej samej chwili... stado odleciało :(

Trudno, tak też bywa.

Nie martwcie się, już wkrótce czeka nas kolejna wyprawa!

Do zobaczenia :))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz