niedziela, 28 sierpnia 2016

Pokląskwy i białorzytki i inne cuda w aparacie ukryte ;)

Pokląskwa, mój mały towarzysz wędrówek w Kuźnicy.
 
Postanowiłam zabrać się za porządkowanie zdjęć z tegorocznych ptasich wypraw, i co znalazłam? Otóż, ku mojej radości i zaskoczeniu, na karcie w aparacie czekały nieprzejrzane jeszcze dotąd fotki, a na nich pokląskwy, białorzytki, gąsiorki (tych trzech gatunków chyba Wam jeszcze na moim blogu nie prezentowałam), pliszki żółte i siwe, dymówki w morskiej scenerii oraz bardzo fotogeniczne wróbelki. 
Zdjęcia miałam okazję zrobić podczas krótkiego, aczkolwiek bardzo mile przeze mnie wspominanego, wyjazdu do Kuźnicy na obchody Światowego Dnia Ptaków Wędrownych, które odbywały się w połowie maja. 
Pokląskwy (Saxicola rubetra), moi mali krągli towarzysze o ciemnych nożkach, towarzyszyły mi podczas spaceru brzegiem od strony Zatoki Puckiej. Przeskakując z kamienia na kamień, i potrząsając krótkim ogonkiem, przemierzały ze mną nadmorski szlak. Czujnie, jednak nie bojaźliwie, rozglądały się dokoła pozwalając się sfotografować, by po chwili energicznie przelecieć dalej.
 

Samiec pokląskwy na stanowisku obserwacyjnym.
 


Po chwili do wycieczki dołączyli kolejni kompani - białorzytki (Oenanthe oenanthe). Równie uroczy i fotogeniczni.






Białorzytki, na swoich cieniutkich nóżkach dreptały dokoła, kukając na mnie to z lewa, to z prawa. A to na kamieniu któraś przysiadła, potem kolejna i jeszcze jedna... a to rozrzucając ziarenka piasku pośród traw, śledziły moje kroki.

 


Samiec, w czarnej masce i popielatym kubraczku.

A któż to? Mały, z żółciutkim brzuszkiem i niebieskoszarą głową, z długim, podrygującym rytmicznie ogonkiem? Nie może to być nikt inny, jak tylko pliszka żółta. Pytanie, która? Bowiem, wśród pliszek żółtych występuje kilka podgatunków, a zmienność ich ubarwienia wiąże się z szerokością geograficzną, na których omówienie można by poświęcić co najmniej kilka rozdziałów. W Europie najczęściej spotkać można odmianę Motacilla flava.





W odróżnieniu od samca, na poprzednim zdjęciu, tej samiec nie posiada białej, wyraźnej brwi, ma bardzo ciemną głowę, kark i pokrywy uszne. Mamy tu więc do czynienia z innym podgatunkiem, pliski żółtej (o dokładnym podziale będę jeszcze pisać). Na pierwszy rzut oka ptaki są bardzo podobne, ale jak to mówią, diabeł tkwi właśnie w szczegółach.




Do towarzystwa żółtym, pojawiały się też pliszki siwe (Motacilla alba). Z pliszek najczęściej spotykana w pobliżu osiedli ludzkich.






Gąsiorki (Lanius collurio) spotkaliśmy krótko przed wyjazdem, w pobliżu lotniska polowego w Jastarni.




Ta zamaskowana para gąsiorków (samica w brązowej i samiec w wyraźnej, czarnej niczym Zorro, masce) zdecydowanie od nas stroniła, oznajmiając to głośno i wyraźnie serią głosów przypominających cmokanie.

Wróbla, dobrze każdy zna i z pewnością darzy sympatią. Widujemy go stosunkowo często, gdyż zazwyczaj zamieszkuje blisko nas, zarówno w miastach, jak i na wsiach. Jednak wbrew powszechnej opinii, nie jest to najliczniej występujący ptak w Polsce. Ten samiec wiedział, gdzie przysiąść, aby przykuć moją uwagę i dobrze się zaprezentować :)
 

Tej wróblowej ekipy, również nie mogłam pominąć :)

Jaki mamy odbiór? Sprawność anteny samochodowej sprawdzała dymówka (Hirundo rustica). 
 

Dymówki towarzyszyły nam również podczas wieczoru spędzonego na plaży. Ich radosne głosy, głośny szczebiot, tak bardzo kojarzą mi się z wolnością i szczęściem. Miło jest popatrzeć, jak natura cudownie sobie to wszystko obmyśliła. Mogłabym siedzieć tak godzinami i wpatrywać się w te roztańczone ptaki, wsłuchiwać w szumu morza na pustej, czystej plaży...
 










Oczywiście obeszliśmy też wszystkie pobliskie zagajniki, łąki i mokradła. 




Nacieszcie jeszcze przez chwile oko tymi niezwykłymi widokami, a przez ten czas opowiem Wam krótko o Światowym Dniu Ptaków Wędrownych (World Migratory Bird Day), obchodzonych na świecie co roku w drugi weekend maja. Otóż, jest to kampania, która ma na celu uświadomienie ludziom ogromnej potrzeby ochrony ptaków wędrownych i ich siedlisk. Organizowane w tym dniu spotkania, warsztaty i prelekcje są doskonałą okazją do poszerzenia swojej wiedzy na temat gatunków i ich zwyczajów, wiedzy z zakresu biologi i ekologii. Możemy też poznać wielu wartościowych ludzi, którzy chcą dzielić tę samą pasję. 

A propos nowych znajomości, to nie mogę nie wspomnieć o Reni, którą poznałam właśnie podczas wspomnianego weekendu. Młodej, wrażliwej, niezwykle sympatycznej i utalentowanej dziewczynie, która na kawałku drewna, za pomocą malutkiego pędzelka i farbek, magicznym ruchem dłoni potrafi stworzyć małe, ptasie cudeńka - zawieszki, kolczyki, breloki. 

Oto kilka z dzieł Reni. Są już co prawda trochę przeze mnie znoszone, ale ich czar jest niezmiennie zaklęty w tym kawałku drewna. 
 

 

Kuźnico, do zobaczenia za rok! :) 
 

środa, 17 sierpnia 2016

Nad Biebrzą, cz.7


Witam Was w towarzystwie tego małego rudzika, który towarzyszyć nam będzie podczas dzisiejszej wyprawy. Po raz ostatni przemierzymy nadbiebrzańskie szlaki i udamy się do Białowieży. 

W ostatni poranek nad Biebrzą pożegnaliśmy panią Zdzisławę, która tak miło gościła nas przez te ostatnie dni, wygłaskaliśmy Pikusia i pomachaliśmy rezydentce tego domu - płomykówce. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie z gospodynią i już za chwilę wyruszymy w dalszą drogę. 



Udajemy się do Rezerwatu Przyrody Lasy Naturalne Puszczy Białowieskiej. Pierwszy przystanek po drodze - Teremiski. 
W Teremiskach, wsi znanej dobrze każdemu ptasiarzowi, zaczynamy od mocnego uderzenia. Przed nami, a raczej nad nami, krąży orlik krzykliwy (Clanga pomarina) z pokarmem w dziobie, najwyraźniej, dopiero co upolowanym. Tym razem orlikowi trafił się jakiś gryzoń, być może jest to nornik. 




A  któż to? Ta obserwacja bardzo nas ucieszyła, bo oto naszym oczom ukazał się dzięcioł zielonosiwy (Picus canus), który jest nielicznym ptakiem lęgowym w Polsce. Nieco mniejszy od dzięcioła zielonego, oliwkowozielony ptak o szarej głowie z czarnym kantarkiem przy oku, ciemnym wąsem oraz z czerwoną plamą na czole u samców. Dzięcioł bawił się z nami w chowanego, przeskakując z gałęzi na gałąź, chowając się za drzewami, buszując w gęstej trawie. Szczególnie zaś upodobał sobie słup, z którego dziarsko rozglądał się dokoła.







Z dzięciołem to w ogóle zabawna historia była, no i przyznajmy się bez bicia, że trochę nieodpowiedzialnie się zachowaliśmy, kiedy dostrzegając dzięcioła, zatrzymaliśmy auta na środku drogi i jak banda dzikusów pognaliśmy z aparatami na łąkę. Czysty spontan :)

O! I wilki jakieś w Teremiskach były, hehe... to oczywiście pies, zresztą bardzo sympatyczny, i tak się składa, że sołtysa.


Czyżby i on wyszedł zobaczyć naszego dzięcioła?

A to już samiec kopciuszka (Phoenicurus ochruros), który całej tej sytuacji przyglądał się z góry.


Biegająca za dzięciołem zielonosiwym siedmioosobowa ekipa z aparatami fotograficznymi zaciekawiła też pięknego dzwońca (Chloris chloris).


Zbliżamy się do rezerwatu. Wygląda na to, że jest i strażnik. Obszczekał nas niemiłosiernie.


No to jesteśmy, oto dowód.


Zaczynamy więc naszą kilkugodzinną wędrówkę po puszczy. Oglądajcie i napawajcie się jej urokami.










I nawet budka lęgowa była :)
 




Dziupla, ciekawe czy miała swojego lokatora w tym sezonie lęgowym?



Leśne ścieżki rezerwatu doprowadziły nas do... I jak widać, niektórzy w tym miejscu padli na dobre. Ten mały embrion w trawie to Bartek :)


A tutaj, na pierwszym planie widzimy gatunek wszystkożerny, który w sposób szczególny upodobał sobie kanapki, sprawnie biorąc je w swoje łapki. Smacznego, panowie!




Zmieniamy miejsce. Przed nami przyrodnicza ścieżka edukacyjna "Żebra Żubra". Ścieżka liczy około 4 kilometrów. Składa się z licznych grobli i długich kładek wykonanych z drewnianych desek. "Żebra Żubra" prowadzą przez dziki, podmokły teren puszczy. Wejście na szlak znajduje się niedaleko północnej granicy Białowieży, przy drodze na miejscowość Budy, a kończy się w pobliżu drogi Białowieża-Hajnówka.









Krótki przystanek na obserwację. Zapytacie, co tak mocno przykuło naszą uwagę? Otóż, były to jerzyki (Apus apus). W niektórych bowiem rejonach (na przykład w Białowieskim Parku Narodowym), jerzyk - gatunek znany głównie z gniazdowania w stropodachach i w szczelinach budynków w naszych miastach - zakłada gniazda na drzewach w dziuplach. To bardzo rzadki widok, dlatego też przelatujące wśród drzew i komunikujące się ze sobą osobniki, zaprzątnęły nam w głowach.





Przemierzamy ścieżkę. Pośród zieleni, zapachu rosnącego wokół czosnku, śpiewu ptaków. 








Jak widzicie, teren prawie w całości podmokły, bardzo surowy, przez to tajemniczy i niezwykły.




O, jestem i ja :) pan Benedykt przyłapał mnie na rozmyślaniu i szybko uchwycił w kadrze.






Tuż przed zejściem ze ścieżki, swoim pięknym śpiewem pożegnał nas rudzik (Erithacus rubecula). Mała, przecudna, wędrowna istotka.



Jedną ze swoich ośmiu nóg pomachał nam też ten osobnik. Z imienia i nazwiska, niestety, bliżej nam nie znany ;)


 

Zanim wyruszyliśmy w drogę powrotną, odbyliśmy krótką nasiadówkę na "żebrach".


 Jedni konsumowali, drudzy ziewali. Dawidzie, czyżby nudziło Cię nasze towarzystwo?


 


Czy ten pociąg w końcu nadjedzie, heh...? :)  No ile można siedzieć na peronie? Kasia chyba już go widzi...

 

Przyjedzie, nie przyjedzie...? 

  

Gest Agnieszki (ta w koszuli w kratkę) jednoznacznie świadczy o tym, że jednak nie przyjechał ;) 

  
Cóż robić? Trzeba podzielić się jeszcze posiłkiem, zapakować do aut i ruszać w drogę do domu.

 




Jeszcze kiedyś tu wrócimy :) 
Do zobaczenia mówią Wam: Agnieszka, Kasia, Benedykt, Jan, Dawid, Bartek i ja - Monika :)