piątek, 11 marca 2016

WYPRAWA II, cz.3


WYPRAWA II, cz.3




ROZDZIAŁ VII

Bielik obserwator i myszołowa czar



Nieopodal, naszą uwagę przyciągnęło kolejne skupisko ptaków, a były to mewy śmieszki (Chroicocephalus ridibundus). A któż to wylądował obok? Tak, Moi Drodzy, to bielik (Haliaeetus albiccilla). Potężny młody osobnik,  jak gdyby nigdy nic usiadł sobie na grzęzawisku i z zaciekawieniem przyglądał się mewom. Jego spokojne zachowanie pozwoliło nam na dokładniejszą obserwację. Patrzyłam na niego z ogromnym podziwem.



O czym myśli ten bielik?


Z tyłu, z przodu, czy też z boku, bielik zawsze wygląda dostojnie.

Tego dnia mieliśmy sporo szczęścia, bo udało nam się jeszcze raz go spotkać. Zaprezentował się nam w locie.
Bielik przysporzył nam tego dnia wiele radości.


Jeszcze jedno wydarzenie z wyjazdu zapisało się w mojej pamięci.  Nie zapomnę tego widoku, gdyż dostarczył mi on naprawdę sporej dawki pozytywnych emocji. Szumiały trzciny, zachmurzone niebo rzucało delikatny cień i blask na sylwetkę myszołowa siedzącego na pomoście. Ptak jakby na chwilę zastygł. Ten obraz chodził mi po głowie tak długo, że w końcu musiałam  go narysować. Nie jest to może jakieś arcydzieło, a raczej szybki szkic, jednak niesie dużo dobrej energii.
Tak wygląda moje wspomnienie.



ROZDZIAŁ VIII
Drapieżnik w masce

            Bartek wykorzystywał każdą wolną od obserwacji chwilę na zbieranie suwenirów, które stanowiły pióra mew, łabędzi, kaczek. Zebrał ich nawet dość spory bukiet. Rzecz jasna, mam tu na myśli pióra, które znaleźliśmy pośród traw. Zapewniam, że ptaków nie goniliśmy i ani jedna sterówka im z ogonów nie ubyła. J
            Ponowny objazd, w dalszym ciągu z nadzieję na spotkanie z pelikanem kędzierzawym. Ale i tym razem, zamiast pelikana, na naszym koncie mogliśmy zapisać kolejną interesującą obserwację. Na przydrożnym drzewie pojawił się srokosz (Lanius excubitor). Najpierw w oczy rzucił nam się jego ogon, ptak kręcił nim na boki. Taki ma zwyczaj, kiedy jest zdenerwowany.
Srokosza cechuje jeszcze kilka ciekawych zachowań. Postaram się przybliżyć trochę ten gatunek. Srokosz to ptak z rodziny dzierzb (Laniidae),  jego główną cechą, bardzo pomocną przy oznaczaniu, jest czarna „maska” dochodząca do dzioba, jednak niezachodząca na czoło. Ptaki te latają falistym torem,  umieją również zawisać w powietrzu na pewien czas  i wypatrywać zdobyczy. Srokosz potrafi upolować kosa, sikorkę, a nawet młodego szczura, ryjówkę czy mysz. Jego dieta jest bardzo różnorodna. Żywi się drobnymi kręgowcami, małymi ptakami, jaszczurkami, żabami i dużymi owadami. Mimo swoich niewielkich rozmiarów, jest drapieżnikiem. Ma bardzo silny, haczykowato zagięty dziób, który przypomina swoim kształtem dzioby szponiastych. Gdy brakuje mu pokarmu i nie może polować, wykorzystuje wcześniej zrobione zapasy. Co ciekawe, choć może odrobiną drastyczne, zapasy te stanowią wbite na kolec lub drut kolczasty norniki, jaszczurki, czy sikorki. Nabicie ułatwia srokoszowi odrywanie kęsów dziobem, bez używania nóg, które ptak ma słabe.


ROZDZIAŁ IX
Łabędź krzykliwy w pełnej krasie i niezwykłe pożegnanie

Jak się okazało dwie i pół godziny to, w gruncie rzeczy, bardzo niewiele czasu, kiedy stawy są po brzegi wypełnione bogactwami przyrodniczymi.  Przez długi czas nie mogłam oderwać oczu od blaszkodziobych, a zwłaszcza jednego gatunku - łabędzia krzykliwego (Cygnus cygnus). Łabędzie na wodzie,  w locie, odpoczywające ze stadem, zrobiłam tyle zdjęć, ile tylko się dało, bo łabędź krzykliwy to piękno samo w sobie. Ptak ten ma niezwykle wokalny, donośny głos, i głosem tym mnie czaruje. Nie można też nie zwrócić uwagi na jego charakterystyczny, klinowaty, intensywnie żółto-czarny dziób i długą wyprostowaną szyję.








Nasz czas na stawach dobiegał końca. Wykorzystaliśmy każdą minutę. Pozostał nam ostatni, szybki objazd i nadszedł czas, aby pożegnać ten rajski zakątek.

Ujechaliśmy niespełna kilkaset metrów, gdy zobaczyliśmy przed sobą, jedyny w swoim rodzaju, zwierzęcy, komitet pożegnalny. Było to stado saren, w tym jedna biała, które wybiegło z lasu i przebiegło drogę. Po krótkiej chwili z zagajnika, do którego przed momentem wbiegły sarny, wyszedł nam na przeciwko jenot (Nyctereutes). Popatrzył swoimi psowatymi oczyma, rozejrzał się i poszedł swoją drogą.




Tym optymistycznym akcentem zakończył się nasz sobotni pobyt   na stawach w Ostrówku. Pelikana nie spotkaliśmy. W tabeli rozgrywek możemy więc odnotować wynik… 4:0 dla kędziorka. J

Jak widzicie, nie zawsze się udaje i kędziorek cały czas chodzi mi po głowie, na pewno podejmę kolejną próbę spotkania z nim. A tymczasem, obiecuje go dla Was narysować. Do zobaczenia wkrótce :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz