WSTĘP
Człowiek to nadzwyczaj dziwne
stworzenie, które, niestety, bardzo często działa zgodnie z przysłowiem „cudze
chwalicie, swego nie znacie”. Wielu z nas wydaje duże
sumy na zagraniczne wycieczki, po czym i tak z wyjazdu wracają oni
niezadowoleni, zmęczeni i sfrustrowani.
Jak się okazuję, niezwykłe miejsca są w zasięgu ręki, nie
wolno ich tylko przeoczyć.
ROZDZIAŁ I
Jak to zrobić, by się nie narobić J
Zbliżał się weekend, zmęczeni po
całym tygodniu pracy, planowaliśmy, jak efektywnie go wykorzystać, jednocześnie
wypocząć i pobyć trochę razem.
Po mojej głowie, tradycyjnie już, chodziły
pomysły o jakiejś dalekiej wyprawie przyrodniczej w nieznane, z kolei Bartek -
mój mąż był skłonny spędzić ten czas nieco mniej aktywnie, w domowym zaciszu,
nie tłukąc się kilka godzin w podróży, bez porannego zrywanie się z łóżka. Teoretycznie,
trudno znaleźć w takiej
sytuacji konsensus, ale jak się okazuje, tylko teoretycznie.
Postanowiłam więc, przetrząsnąć
internet w poszukiwaniu miejsca ciekawego i położonego nie dalej niż jakieś
20-30 kilometrów od Bydgoszczy. Wyglądało na to, że znalazłam coś
odpowiedniego.
ROZDZIAŁ II
Poranne wstawanie w
trzech krokach
Z porannym wstawaniem był oczywiście
problem, dlatego trzeba było wykonać szybkie, drastyczne posunięcia, aby żadne
z nas, przypadkiem, nie
rozmyśliło się.
Zerwałam się z łóżka po godzinie szóstej. Wiedziałam, że
dając sobie jeszcze kilka minut drzemki zasnę na dobre i z wyjazdu nici,
zwłaszcza, że jak zwykle położyłam się spać około godziny 3 nad ranem (prowadzę
typowo sowi tryb życia).
Tak więc na trzy: raz, dwa, trzy… wyskakujemy z łóżka i w te
pędy pod prysznic!
Prawdziwie „ciężki przypadek” do rozwikłania
był jeszcze przede mną. Bartek, osobnik śpiący twardo, który zaległ jak kłoda
na łóżku, a poza tym nie był do końca przekonany o słuszności wyjazdu. Musiałam
działać szybko i skutecznie. Na raz, podniesienie rolet w oknach - niewiele to
pomogło, bo w lutym o tej porze jest jeszcze ciemno, na dwa - zapalenie
jasnego, bijącego po oczach światła - no tak, tylko że oczy, to on miał cały
czas zamknięte, tak więc czas przejść do kroku trzeciego - włączenia muzyki. Powiem
Wam, że nawet sprawnie to poszło J
ROZDZIAŁ III
Moja mała zamglona
Barcelona i edukacja małżeńska w jednym
Najedzeni, ubrani, spakowani i gotowi
do drogi, opatuleni w ciepłe szale i
czapki wyruszyliśmy. Opatulić trzeba się było, po poranek zaskoczył dużym
przymrozkiem. Cóż, nie powinno to dziwić, bo w końcu mamy zimę, tyle że kilka
dni wcześniej temperatura sięgnęła 10 stopni Celsjusza. Ażeby osiągnąć cel
naszej wyprawy, musieliśmy najpierw dojechać do podbydgoskiej Brzozy, jakieś 20
minut jazdy PKS-em, który… nam uciekł. Do dziś nie wiem, jak ja sprawdziłam
rozkład, w każdym bądź razie do następnego mieliśmy jakieś 40 minut.
Wykorzystaliśmy ten czas na spacer na
Brdą. Rześkie, mroźne powietrze, delikatna pokrywa lodu na kałużach, i gęsta
mgła, która unosiła się nad rzeką, urzekły mnie. Okolica spowita była senną,
tajemniczą mgiełką, widok bardzo książkowy, taki z lekka poetycki, przywołał mi
na myśl powieści Carlosa Ruiza Zafona, jeśli ktoś kiedyś z Was miał kiedyś okazję
czytać, np. „Księcia mgły”, „Światła września”, czy „Marinę”, to może sobie
wyobrazić, jak się czułam (jeśli nie czytaliście, to szczerze polecam).
Była to też dobra okazja do krótkiej
powtórki z blaszkodziobych J Trochę poedukowałam Bartka z dymorfizmu płciowego, z
funkcji i wyglądu lusterek u kaczek, szat godowych,
zachowań i… poszliśmy na autobus.
ROZDZIAŁ IV
Kraina lodu
Chyba mogę Wam w końcu zdradzić,
dokąd jedziemy. Rezerwat przyrody Dziki Ostrów zajmuje 74,7 hektara powierzchni
znajdującej się w północno-zachodniej części Obszaru Chronionego Krajobrazu Łąk
Noteckich w obrębie leśnictwa Smolno. Wartością rezerwatu są, między innymi
zbiorowiska dąbrów z bardzo
rzadkimi gatunkami runa leśnego, a także fragmenty łęgów i olsów. Nie brakuje
tutaj także pagórków wydmowych. Rezerwat od wielu lat znany jest z wielu osobliwości florystycznych. Wzmianki na ten temat można już
odnaleźć w zapiskach z 1938
roku, w których wymienione są takie gatunki roślin jak kosaciec syberyjski,
pszczelnik wąskolistny czy buławnik czerwony.
Tam właśnie zmierzaliśmy. Z nadzieją, nie
tylko na podziwianie torfiastych łąk nadnoteckich, ale również na spotkanie interesujących
gatunków ptaków. W autobusie
wygrzaliśmy trochę stare gnaty i byliśmy gotowi na dalsze przygody. Z Brzozy
zaczęliśmy kierować się w stronę niebieskiego szlaku turystycznego znanego
„Szlakiem Pałuckim” prowadzącego z Brzozy przez Wałownicę, rezerwat „Dziki
Ostrów”, Jakubowo, aż do Łabiszyna.
Pierwsza na drodze do rezerwatu
powitała nas bogatka (Parus major). Niczym
kur piejący na dachu, bogatka na czubku drzewa oznajmiała swoją obecność.
Zanim dotarliśmy na wskazany szlak, już po drodze
mogliśmy nacieszyć oko i nakarmić ducha. Z powodu niskiej tej nocy temperatury
okoliczne łąki pokryte były szronem. Wyglądało to tak, jakby ktoś posypał źdźbła
i gałązki cukrem. Te małe kryształki lodu powstają, gdy powietrze jest bardzo
wilgotne, a temperatura przy
powierzchni jest ujemna. Jeżeli niewiele pamiętacie z fizyki i chemii, to dodam
jeszcze tylko, iż tę przemianę nazywamy resublimacją.
Widzieliśmy też niezwykłe zjawisko, jakim jest szadź. Gdy
przyjrzymy się dokładnie, zauważymy, że na gałązkach utworzyły się maleńkie lodowe
igiełki. Igiełki te powstają z kropelek wody znajdujących się powietrzu, np.
podczas mgły.
ROZDZIAŁ V
Pierwsze fanfary
Pierwsze oznaczenie niebieskiego
szlaku widoczne na pniach drzew, czerwono-biała tablica z godłem informująca,
że właśnie przekroczyliśmy granicę rezerwatu i nagle… aż podskoczyliśmy, gdy
zza krzaków rozległ się niezwykle dźwięczny i donośny głos, coś jakby fanfary.
Tak, tak, Moi Drodzy, to były żurawie (Grus grus), pierwsze
Bartka żurawie w tym roku. Jeśli pamiętacie wydarzenia poprzedniej wycieczki,
którą opisywałam, wiecie już , że ja, na swoje pierwsze w tym roku osobniki natknęłam się w drodze
do Ostrówka, ale te żurawie, cieszyły mnie równie mocno. Widziałam, że Bartek,
którego dopiero zaczynam wciągać w tą wielką ptasią przygodę, zachwycił się
nimi tak bardzo jak ja, a może nawet bardziej. Widok zapierał dech w piersiach,
kiedy te dostojne, olbrzymie ptaki przechadzały się w porannej mgle. Byłam
pewna, że wycieczka będzie udana J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz