czwartek, 6 kwietnia 2017

S.O.S dla Elemelka

 S.O.S dla Elemelka

 „Wróbelek jest mała ptaszyna, wróbelek istota niewielka (…)” – pisał Konstanty Ildefons Gałczyński, a ta sympatyczna postać małego, szaro-brązowego ptaszka pojawiała się często w bajkach animowanych i w książkach dla dzieci. Pamiętacie tego życzliwego wszystkim stworzeniom wróbla z książki Hanny Łochockiej „O wróbelku Elemelku”, czy serial animowany dla dzieci „Przygód kilka wróbla Ćwirka”?

Imieniem „Wróbelka Elemelka” nazywane są dziś często przedszkola, a nie tak dawno na rynku literackim pojawił się Staś -wróbelek, bohater książeczki dla dzieci przedstawiającej historię Łodzi. Staś to potomek wielu pokoleń wróbli zamieszkujących miasto i - podobnie zresztą jak jego skrzydlaci przodkowie - często mimowolnie, staje się uczestnikiem miejskich wydarzeń, bo przecież „Każdy w Łodzi skwerek zna Staś- wróbelek”.
Dlaczego o tym pisze? Bo wróbla zna chyba każdy, przynajmniej teoretycznie, każdy lubi i z przekonaniem twierdzi, że nie zrobiłby mu krzywdy, gdyż „to taki miły ptaszek i tak ładnie ćwierka”. Lubimy też dokarmiać zimą wróble. Jednak nasz Elemelek łatwego życia nie ma, a to za naszą sprawą. Pewnie nie wszyscy wiedzą, że wróbel to gatunek gniazdujący właśnie w budynkach, a w ostatnich latach w wyniku wykonywania prac termomodernizacyjnych brutalnie odebraliśmy mu wiele miejsc lęgowych, niejednokrotnie zamurowując jego gniazdo wraz z żywymi pisklętami w środku.
Widzicie tego radosnego wróbla na zdjęciu poniżej, siedzi przy swoim gnieździe, na kolejnym zdjęciu widać, jak wylatuje z otworu prowadzącego do tego gniazda, do którego chwilę wcześniej, podczas gdy go wczoraj obserwowałam, znosił materiał gniazdowy. Gniazdo mieści się wewnątrz budynku pod dachem, wlot znajduje się w szczelinie w ubytku w murze pod obróbką blacharską, ale gniazda od zewnątrz nie widać.


1 marca rozpoczął się sezon lęgowy, nasze Elemelki (jak również kawki, mazurki, sikory, które również zasiedlają nasze budynki) znoszą patyki, źdźbła traw, piórka, próbują też jak najlepiej ukryć gniazda przed drapieżnikami, a każda niedoróbka, fuszerka, pęknięcie czy szczelina na budynku zostaje przez nie odnaleziona i wykorzystana. Nie wiedzą one jednak, że cała ich żmudna praca może pójść na marne, gdy człowiek rozpocznie remont. Zdecydowana większość zarządców budynków uparcie twierdzi, że w/na ich budynkach nie ma żadnych gniazd, niestety prowadzone przeze mnie interwencje pokazują zupełnie coś innego

Wróbel (Passer domesticus) i jego bliski kuzyn - mazurek (Passer montanus). 
Ptaki znalazły miejsca na gniazdo w szczelinach pod daszkiem z blachy falistej umiejscowionych w murze nad balkonem :)

 I tutaj nasz mały koleżka również zdołał się ukryć :)
Pamiętajcie, że bez wykonanej przez specjalistę ekspertyzy ornitologicznej, bez prowadzonych obserwacji i umiejętności rozpoznawania śladów pozostawianych przez poszczególne gatunki ptaków, nie można mieć pewności, że tych ptaków w budynku nie ma! Niedługo przylecą do nas - do Polski - jerzyki (Apus apus), nasi najwięksi sprzymierzeńcy w walce z komarami, które również gniazdują w budynkach, dlatego jeśli widzicie zagrożenie, REAGUJCIE!

Jerzyk wlatujący do swojego gniazda znajdującego się w otworze w stropodachu na budynku szkoły.

Wystarczą ułamki sekund i jerzyk znika w otworze prowadzącym do gniazda.

Zauważyliście, że ptaki próbują dostać się do gniazd przez rusztowania i siatki, skontaktujcie się z inwestorem i wykonawcą, poinformujcie o sytuacji, jeśli inwestor nie zareaguje natychmiast, zaalarmujcie wydział ochrony środowiska Waszego urzędu miasta, Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska, Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, bądź lokalna organizacją przyrodniczą. Przede wszystkim nie bójcie się interweniować!
Powołujcie się m.in. na: ustawa z dnia 16 kwietnia 2004 o ochronie przyrody (Dz. U. z 2016 poz. 2134), art. 52 ust. 1 pkt. 7 i 8, rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 6 października 2014 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt (Dz. U. z 2014 poz. 1348), § 6 ust. 1 pkt. 7 i 8.

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Budka pełna szczęścia :)


Wybierzemy się dzisiaj na spacer po mieście. Jednak tym razem nie będziemy szukać rzadkich gatunków ptaków. Tym razem postaram się pokazać Wam, jak niewiele z naszej, ludzkiej strony potrzeba, aby pomóc  dzikim zwierzętom, z którymi dzielimy nasze miasta, w odzyskaniu utraconych siedlisk. 
W ciągu ostatnich kilkunastu lat do utraty tych siedlisk w ogromnym stopniu przyczyniły się termomodernizacje budynków, i choć jest to zjawisko bardzo pozytywne z naszego punktu widzenia, a to chociażby z powodu oszczędności na ogrzewaniu, to wszystkie te prace ociepleniowe stanowią zagrożenie  dla ptaków i nietoperzy, które w szczelinach i otworach naszych budynków dotąd znajdowały miejsce schronienia i rozrodu. 
Choć świadomość społeczna w kwestii ochrony przyrody wydaje się być z dnia na dzień coraz większa, to wiele osób nadal traktuje świat zwierząt po macoszemu, a zlecenie specjaliście wykonania przeglądu budynku przed planowanym remontem, stanowi kolejny przykry obowiązek.
A może warto jednak spojrzeć na całą sytuację z innej strony - że taka kontrola może uratować życie wielu zwierząt, które w przeciwnym razie mogą zostać zamurowane żywcem. Czasem taka postawa wynika zwyczajnie z niewiedzy, z nieznajomości prawa dotyczącego ochrony przyrody, jednak najczęściej - a wiem to prowadząc interwencje - ze zwykłej wygody, a przede wszystkim z poczucia bezkarności - mimo iż w takich sytuacjach dochodzi do łamania podstawowych aktów prawnych dotyczących ochrony zwierząt i przyrody.
Na przykładzie obserwacji zachowań i zwyczajów kawki - jednego z gatunków objętych ochroną gatunkową ścisłą, który obok takich ptaków jak jerzyk, wróbel, oknówka, pustułka oraz gołąb miejski, najczęściej zasiedla nasze budynki, chciałabym pokazać Wam dzisiaj, że człowiek i dzikie zwierzęta mogą żyć w mieście w harmonii. Potrzeba tylko odrobiny dobrych chęci z naszej, ludzkiej strony. 

Widzicie tą szczęśliwą ptasią rodzinę poniżej? To akurat zdjęcie z ubiegłorocznego sezonu lęgowego. Jak widać, młoda kawka opuściła już swoje gniazdo i teraz uczy się życia pod czujnym okiem rodziców.
Aż miło popatrzeć, prawda? "Taki słodki maluch" - ktoś powie. Jednak, żeby ta kawka mogła szczęśliwie wychować swoje pisklęta, musi się sporo natrudzić. Nie ma łatwo, a  my jeszcze rzucamy jej przysłowiowe kłody pod nogi.



Ale zacznijmy od początku...
Najpierw nasze kawki muszą znaleźć odpowiednie miejsce na założenie gniazda. Najczęściej wybierają kominy, szyby wentylacyjne, otwory w stropodachu, szczeliny i ubytki w drewnianych podbitkach na budynkach, wypróchniałe drzewa. W mieście drzew coraz mniej, o dziuplę coraz trudniej, tak więc na miejsce swojego schronienia, rozmnażania i spędzenia zimy, kawki wybierają wszelkiego rodzaju otwory w naszych budynkach, które im te dziuple przypominają.







W przypadku konieczności wykonania prac termomodernizacyjnych zazwyczaj najprościej pozostawić taki zasiedlony przez kawkę otwór drożny. Poniżej wiedziecie ścianę budynku jednego z bydgoskich gimnazjów, na którym gniazdowały kawki. Jak widać otwory pozostawiono drożne, a kiedy kilkanaście dni temu zdjęto z tej ściany rusztowanie, natychmiast pojawiły się kawki. Ptaki zachowywały się tak, jakby robiły przegląd techniczny otworów. Wchodziły do każdego, zaglądały, wyglądały, głośno i radośnie się przy tym ze sobą komunikując. Obserwowałam zachowanie kawek w obrębie tego budynku jeszcze podczas trwania prac ociepleniowych i uwierzcie, że ptaki przylatywały tam codziennie, przesiadywały na rozstawionych rusztowaniach pilnując swoich remontowanych siedlisk.



Poniżej przykład otworu na jednym z wieżowców, który również pozostawiono drożny.


Jeśli jednak z jakiegoś powodu otwory zostają zamknięte i niszczymy tym samym siedliska ptaków, wówczas konieczne jest wykonanie działań naprawczych, polegających na wywieszeniu budek lęgowych. Zapewniam, że ptaki bardzo chętnie z nich skorzystają. A, jako że wybór miejsca lęgowego jest bardzo istotny, dlatego ruch przy tych budkach, jak widać, wre od samego rana.  



Trzeba wszystko dokładnie sprawdzić. Kawki zrobią to bardzo skrupulatnie. Dodam tylko, że wiele gatunków ptaków korzysta ze skrzynek lęgowych również zimą, bowiem stanowią one dla nich miejsce schronienia przed zimnem oraz są doskonałym miejscem na spędzenie nocy.
Zdjęcie poniżej wykonałam w minionym tygodniu i jak widać ruch przy wywieszonych budkach jest spory nawet w styczniu.


Kawki chętnie wykorzystują również skrzynki lęgowe dla ptaków nieco większych od siebie, na przykład nurogęsi czy gągołów.



Niestety, poza tymi radosnymi obrazkami, niejednokrotnie miałam okazję obserwować też zachowanie kawek w miejscach, w których otwory zamknięto i był to bardzo smutny widok. Ptaki przez długie tygodnie potrafiły godzinami dobijać się do tych miejsc pamiętając, że to tam był kiedyś ich dom.



Te kawki, które już szczęśliwie swoje miejsce na lęgi znajdą, spędzają dni bardzo pracowicie, poszukując i znosząc materiał do gniazda (4 zdjęcia poniżej zrobiłam w kwietniu ubiegłego roku).




Tym razem kawki wybrały drewnianą skrzynkę wywieszoną na jednym z drzew w ramach kompensacji utraconych podczas prac termomodernizacyjnych miejsc lęgowych.


W trakcie interwencji, które prowadzę w Bydgoszczy i okolicach wraz z przyjaciółmi z Towarzystwa Przyrodniczego "KAWKA", często spotykam się ze stwierdzeniem ze strony zarządców nieruchomości, że takie skrzynki będą im budynek szpecić. Chcę więc Wam pokazać, że niekoniecznie. Budki można wykonać i zamontować w sposób, który pozwoli na wkomponowanie ich w architekturę budynku, oczywiście zachowując przy tym odpowiednie parametry skrzynki lęgowej dla każdego z gatunków zasiedlających budynek. Zatem inną skrzynkę wywiesimy dla kawki, a inna dla jerzyka czy wróbla. Jeszcze inaczej wyglądać będą schrony dla nietoperzy.
Na zdjęciu widzicie jedną z ośmiu budek lęgowych dla kawki, które pojawiły się na budynku jednej z bydgoskich szkół. Ta akurat została zamontowana podtynkowo.


Poniżej przykład skrzynek drewnianych dla kawki wywieszonych na ścianie budynku należącego do bydgoskiego uniwersytetu.

A tu mamy z kolei przykład bardzo dobrze wykonanej kompensacji na 3-piętrowym budynku mieszkalnym należącym do Collegium Medicum w Bydgoszczy. Na bloku widać skrzynki lęgowe dla jerzyka, zamontowano ich tutaj czterdzieści. Skrzynki zostały wywieszone jak najbliżej tych miejsc, w których pierwotnie znajdowały się gniazda jerzyków. W miarę możliwości, w kilkudziesięciu centymetrowych odstępach od siebie (jerzyki co prawda gniazdują w koloniach, ale w pewnych odległościach od siebie, stąd zaleca się raczej unikać montażu skrzynek jedna przy drugiej). Skrzynki zawieszone są w przestrzeniach pomiędzy oknami, aby uchronić okna i parapety przed ewentualnym zabrudzeniem. Choć w przypadku jerzyka, w zasadzie nie jest to konieczne, bowiem odchody tego gatunku są praktycznie niedostrzegalne, jerzyki nie brudzą elewacji. Skrzynki są również idealnie dopasowane kolorystycznie do świeżo pomalowanych ścian. Montaż metodą podtynkową.
  


Poniżej skrzynki lęgowe dla jerzyka z trocinobetonu. Trocinobeton, w przeciwieństwie do drewna, jest o wiele trwalszy i odporny na zmiany atmosferyczne. Skrzynki są pomalowane w kolorze elewacji i co jak co, ale zarzucić im, że szpecą, na pewno nie można.


Kolejna kompensacja, tym razem na wieżowcu, z daleka praktycznie niezauważalna.



Dysponujecie budynkiem? Lubicie spędzać czas na majsterkowaniu? Łapcie za deski, młotek, wkręty i sami spróbujcie zbić budkę lęgową - pamiętając o odpowiednich parametrach takiej budki. Możecie też zakupić gotową budkę, w sklepach internetowych są one dostępne, albo poprosić o pomoc w jej budowie znajomego stolarza. Dla nas mała to rzecz, niewielki wysiłek, a ptaki ucieszy, a już na pewno pomoże im przetrwać. W razie wątpliwości, jak, gdzie i jaką budkę wywiesić zapraszam do kontaktu :) 

I jeszcze na koniec wielka prośba do Was. Prośba o czujność i nie pozostawanie obojętnym. Wielkimi krokami zbliża się wiosna, rozpoczyna się sezon lęgowy ptaków i może zdarzyć się, że na budynku wykorzystywanym przez ptaki lub nietoperze rozpoczyna się remont zagrażający bezpośrednio życiu tych zwierząt (np. ptaki nie mogą dolecieć do swoich gniazd i nakarmić piskląt, bo przeszkadza w tym rusztowanie lub siatka zabezpieczająca, zamknięte zostają otwory w stropodachu, gdzie znajdują się pisklęta) - takich interwencji prowadziliśmy w Bydgoszczy w ubiegłym sezonie kilka - wówczas nie czekajcie, skontaktujcie się z inwestorem i wykonawcą, poinformujcie ich o zastanej sytuacji.  Jeśli wasze prośby i rozmowy nie przynoszą efektu, a prace są kontynuowane bez względu na zagrożenie życia tych zwierząt, wtedy skontaktujcie się z Powiatowym Inspektoratem Nadzoru Budowlanego (PINB), zawsze możecie też bez obaw dzwonić na policję i straż miejską z prośba o interwencję. 
Jeśli zwyczajnie nie macie czasu, co oczywiście w pełni rozumiem, a może i ochoty na takie działania społeczne, to proszę, poinformujcie przynajmniej o całej sytuacji lokalną organizację przyrodniczą. 

W imieniu skrzydlatych mieszkańców naszych miast - ptaków i nietoperzy - z góry dziękuję :)





piątek, 13 stycznia 2017

Daj ziarenko, wyjrzyj przez okienko :)





Zima w pełni, a przynajmniej tak wskazuje kalendarz, bo aura zmienna, kapryśna i w wielu rejonach Polski z prawdziwą mroźną, śnieżną, polską zimą ma niewiele wspólnego. Z opowieści mojej mamy wiem, że ostatnia taka, określana mianem "zimy stulecia" nawiedziła nasz kraj na przełomie 1978 i 1979 roku. Niemniej jednak czas zimowego dokarmiania ptaków rozpoczął się już jakiś czas temu. W dni kiedy temperatury spadają znacznie poniżej 0 stopni skrzydlatych gości w karmnikach zdecydowanie przybywa. 
Jak prawidłowo, kiedy i czym dokarmiać ptaki, pisałam Wam w poprzednim blogowym odcinku, przyszedł zatem czas, żeby zajrzeć do najbliższego karmnika i zobaczyć, co się w dzieje i którzy z ptasich gości najczęściej go odwiedzają? 
Zapraszam Was na blokowisku w centrum Bydgoszczy, wyjrzyjmy za okno. Spójrzcie, chyba ktoś do nas przyleciał :)



Poniżej goście - przedstawiciele czterech gatunków, których najczęściej spotkamy w tej okolicy. Przedstawiam Państwu: pierwsza z lewej sikora - modraszka (Cyanistes caeruleus), obok niej kolejna przedstawicielka sikorzej rodziny - bogatka (Parus major). Poniżej, na zdjęciu z lewej, wygląda już do nas wróbel (Passer domesticus), o obok niego mazurek (Passer montanus).

 BOGATKI

Bogatka - wykazuje się przy karmniku dość odważnym i zdecydowanym zachowaniem. Czasem zagląda nawet przez okna do mieszkania. Niemniej jednak jest bardzo ostrożna. Rozgląda się, bada teren, sprawdza czy jest bezpiecznie.



 Zajrzy, co dzisiaj w ptasiej restauracji podają...



Jeszcze szybkie sondowanie wzrokiem, co dzieje się dookoła, czy aby jest bezpiecznie...

 


...i jeżeli tylko menu jej odpowiada, to postanawia wstąpić na chwilę. 




Sikora z pewnością szybko zabierze swój łup (np. nasiona słonecznika) i odleci z nim, aby w spokoju przysiąść na pobliskiej gałęzi i go skonsumować.




Jednak obserwacje pokazują, że bogatka nie zawsze wybiera jedzenie na wynos, bo kiedy poczuje się w karmniku pewnie i bezpiecznie, zamawia też dania na miejscu. Wówczas chwyta nasiono w palce, przytrzymuje je sobie zgrabnie i rozpoczyna ucztę. Popatrzcie, jak ona to robi? :)




Nasiona roślin oleistych, w tym słonecznika cieszą się w karmnikach zdecydowanie największym zainteresowaniem, i to nie tylko wśród sikor. Smakowitym kąskiem są dla sikor również kule tłuszczowo- nasienne.



Czujność przede wszystkim. Patrzymy-jemy-jemy-patrzymy.



 Bogatki, bogatki, bogatki... i jeszcze więcej bogatek :)


MODRASZKI

Poznajmy  kolejnego gościa. Oto sikora modra.



Spośród wielu karmnikowych gości, modraszka pojawia się chyba najpóźniej, jakby czekała na przyjście tych największych mrozów. Im niższa temperatura, tym modraszek u mnie w karmniku jest więcej. W przeciwieństwie do bogatek, które żerują również na ziemi i tam zbierają rozrzucone przez innych bywalców karmnika ziarna, ta sikora na ziemię nie schodzi.





 

MAZURKI

Mazurki pojawiają się w pojedynkę jak i wraz z licznym stadem, a radosne brzmienie głosu mazurków oznajmia o ich przybyciu. Często przylatują też w towarzystwie stada wróbli. Mazurek lubi przysiąść na dłużej w karmniku, często rozsiada się tam wygodnie, wchodzi też w rozmaite zakamarki na balkonie.



WRÓBLE

Towarzyskie, przylatują do karmnika w stadkach. Bywają głośne, kiedy to nieustanie przepychają się i wypychają jeden drugiego, bo każdy z nich pierwszy chce dotrzeć do najlepszych kąsków i zapewnić sobie pokarm, który pomoże przetrwać mu zimę. W karmniku liczebnie przeważają samce, samice już kolejną zimę są nieliczne. Wróble chętnie żerują na ziemi, na balkonowej podłodze, zbierając to, co wcześniej zostało rozsypane z karmnika.







W przeciwieństwie do sikor, nie chwytają one słonecznika w palce, żeby go zjeść, tylko rozdrabniają nasiona w dziobie.




W karmniku stale jest ruch, od wczesnych godzin rannych, aż do chwili, gdy zaczyna się ściemniać. Każdy z ptaków chce zająć tam jak najlepsze miejsce, by dostarczyć swojemu organizmowi codzienną, niezbędną dawkę energii, którą zimą traci znacznie szybciej. Jako ostatnie karmnik opuszczają sikory bogatki, zabierają jeszcze po jednym nasionie słonecznika na drogę i odlatują.

Już niedługo odwiedzimy karmnik ogrodowy, aby przekonać się, kto tam najczęściej zagląda? Jednym z gości będzie dzwoniec (Chloris chloris).



Do zobaczenia przy karmniku :)