środa, 13 kwietnia 2016

Highway to Hel(L)

WYPRAWA VI, "Highway to Hel(L)", cz.1

Pamiętacie naszą wyprawę do Ślesina? Tam właśnie wszystko się zaczęło. Ktoś rzucił hasło, że może by nad morze na ptaki pojechać, ktoś inny ten pomysł podchwycił, zaproponował Hel, i gdzieś głęboko w nas ziarno zostało zasiane. Pomysł zrodzony całkowicie spontanicznie i z początku niedookreślony, z dniem ósmym kwietnia wydał obfity plon.

I.


Jak dobrze wszystkim wiadomo, weekend ma zazwyczaj dwa dni ;) Zazwyczaj, bowiem przy dobrych wiatrach i wczesnej godzinie zakończenia pracy w piątek, no powiedzmy o tej 14, zyskujemy dodatkowe pół dnia, hehe... Weekend możemy też spędzać w rozmaity sposób. Niektórzy są na przykład amatorami "nicnierobienia", inni cały weekend poświęcają na domowe porządki, a jeszcze inni chodzą na zakupy. Nasz weekend miał aż trzy dni, i były to trzy dni wykorzystane maksymalnie - efektownie i efektywnie.

Pobudka o godzinie 4.30 - przynajmniej u mnie - musiałam jeszcze wziąć prysznic na rozbudzenie, dorzucić kilka rzeczy do torby, przygotować kanapki na drogę, nakarmić dzieciaki (dzieciakami nazywam mieszkające ze mną ptaki, któregoś dnia dokładnie Wam je przedstawie), pożegnać męża i o godzinie 6.00 być gotowa do wyjścia. Szybki przegląd, w głowie, spakowanych rzeczy.

- Czy aby niczego nie zapomniałam? - chyba nie.

Torby na ramię i czas wpakować się do srebrnej strzały, czyli auta Dawida. Po drodze zgarnęliśmy Olkę i w trasę. Pierwszy przystanek  - "Polo" w Osielsku. Tam mieliśmy spotkać się z Agnieszką, Kasią, panem Benedyktem i Bartkiem, czyli pasażerami czarnej strzały Agnieszki. Nasza "Drużyna Pierścienia" (wszystkich,  którzy nie czytali nigdy trylogii J.R.R. Tolkiena szczerze zachęcam do lektury) liczyła zatem siedmiu wędrowców.
W znakomitych humorach, z ogromnym entuzjazmem i tysiącami pomysłów wjechaliśmy na naszą, jak to śpiewa zespół AC/DC, Highway to Hel(L) ;), z nadzieją, że skończymy raczej w niebie niż w piekle ;P

I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie...
Jedziemy, jedziemy, przejechaliśmy już kilkadziesiąt kilometrów, gdy nagle Dawid poprosił siedzącą z tyłu Olę, aby podała mu jego czarna kurtkę. Ola przeszukała tyły, po czym oznajmiła, że takowej części dawidziej garderoby nie znalazła. Kolejne podejście, tym razem zaglądamy do toreb, plecaków, sprawdzamy, czy aby coś czarnego nie leży pod naszymi nogami, szukamy w bagażniku... niestety, kurtki brak.
Trudno, kurtka jak kurtka... no nie tym razem, bo to nie o samą kurtkę tu chodziło, ale o jej zawartość - dokumenty, prawo jazdy, karty płatnicze, gotówka, które to nasz przewodnik i kierowca zostawił w domu, na wieszaku w przedpokoju. Szybka rozmowa telefoniczna Dawida z mamą i tata już prawie gotowy (aczkolwiek jeszcze był w piżamie), aby jechać pod Świecie z dokumentami dla syna. Jednakże po krótkiej, wspólnej analizie sytuacji, przeliczeniu zysków i strat, doszliśmy do wniosku, że jedziemy dalej. W razie kontroli posiadanie prawa jazdy można sprawdzić w systemie, na mandat za brak dokumentu zrzucimy się, zaoaszczędzimy w ten sposób czasu i kosztów paliwa związanych z dojazdem taty. Na szczęście dowód rejestracyjny Dawid miał.
Od tej chwili, ku naszej uciesze, Dawid stał się naszym utrzymankiem ;) mieliśmy na niego haka, wchodził w grę nawet drobny szantaż, w przeciwnym razie chłop nawet kropli wody do picia od nas nie dostanie, a sam nie kupi, bo nie ma za co, hehe... Możecie sobie wyobrazić, ile śmiechu przy tym było :)
Jak mówi stara, mądra zasada, jak coś  źle się zaczyna, to dobrze się kończy, i tej wersji postanowiliśmy się trzymać.

Dalsza podróż upłynęła raczej spokojnie i niezwykle wesoło. A przyśpiewywaliśmy sobie tak:

"Słońce to my, ciemne chmury to my
Nagłe sztormy, letnie burze
Suche wyże to my, mokre niże
Taki deszcz, że ulewa aż śpiewa

Słońce to my, ciemne chmury to my
Nagłe sztormy, ranne mgły
Czasem mżawka, czasem grad
Czasem mróz aż strach

W mym niebie
Słońce to my, ciemne chmury to my
Nagłe sztormy, letnie burze
Suche wyże to my, mokre niże
Taki deszcz, że ulewa aż śpiewa

Słońce to my, ciemne chmury to my
Nagłe sztormy, ranne mgły
Czasem mżawka, czasem grad
Zamknij drzwi, światło zgaś
W środku słońce chce spać".

Dojechaliśmy szczęśliwie :) cali i zdrowi, bez mandatów ;)




CDN.






6 komentarzy:

  1. Czekam na dalszy ciąg... mimo że znam to wszystko to jak miło czyta się o tej historii... <3 pisz pisz...
    Czy tylko ja czytając tekst piosenki ją śpiewam?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko Ty spiewasz :-) bede pisac, obiecuje:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. na pewnym rozśpiewanym osiedlu śpiewam i ja :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba znam to osiedle ;) zwane ostatnimi czasy Osiedlem Ornitologów :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba znam to osiedle ;) zwane ostatnimi czasy Osiedlem Ornitologów :-)

    OdpowiedzUsuń