piątek, 17 czerwca 2016




"Cudze chwalicie, swego nie znacie , czyli spotkanie z trójgłowym smokiem, czarnym głodomorem i tajemniczym panem w masce :)"



Usłyszałam kiedyś, że wszystko fajnie... że ptaki, przyroda, wyprawy, oglądanie, podziwianie, ale na to potrzebne są czas i pieniądze, bo u nas w okolicy to żadnych zwierząt nie ma - takie stwierdzenie padło. 
I tutaj muszę się stanowczo nie zgodzić, bo, o ile to prawda, że wiele dni i godzin  spędzam  na wyjazdach w teren w Polskę, to  przede wszystkim staram się  czerpać wiedzę i obserwacje z bogatych przyrodniczo miejsc Bydgoszczy i okolic. A takich nie brakuje. Czasem wystarczy godzina, dwie, aby zaobserwować wiele interesujących gatunków, podejrzeć ich zwyczaje i połknąć "ptaszolubskiego bakcyla" :)
Stare porzekadło mówi: "Cudze chwalicie, swego nie znacie" i tak w rzeczywistości jest, bo chyba każdy z bydgoszczan wie, gdzie znajduje się market budowlany "Castorama", ale z wiedzą o tym, co kryje się tu za nim, bywa nieco gorzej? 

Korzystając więc z półtoragodzinnego okienka, jakie znalazłam w minioną środę w swoim w grafiku, z zegarkiem w ręku postanowiłam sprawdzić, kogo można spotkać w porze obiadu na ścieżce przyrodniczej w bydgoskiej "Dolinie Pięciu Stawów". Ścieżka zlokalizowana jest w dzielnicy Szwederowo, pomiędzy ulicami: Orlą, Piękną, Stromą oraz wspomnianym już kompleksem handlowym.

Zaczniemy mocnym, efektownym uderzeniem. W zasadzie jeszcze dobrze nie weszłam na ścieżkę, a już rzuciła mi się w oczy. Nurogęś - Mergus merganser.




Naoglądałam się już tych nurogęsi sporo, ale w dalszym ciągu, niezmiennie mnie te wodne ptaki zachwycają, a zwłaszcza do samic nurogęsi mam jakiś takich sentyment. Przyznam Wam się, że dobrych kilka lat temu, zanim tak naprawdę na dobre rozpoczęła się moja ptasie przygoda, byłam przekonana że osobniki noszące tą piękną srebrzystą zbroję, o rdzawej głowie z czubem i haczykowato zakończonym dziobie to nie samice, ale samce w swoich szatach godowych.  To tak na zachętę dla wszystkich tych, którym rozpoznawanie ptaków, zwłaszcza na początku swojej przygody, wydaje się być bardzo trudnym. Jak to mówią, nie od razu Kraków zbudowano lub, w wersji międzynarodowej, "Rome wasn't built in a day", więc, jak sami widzicie, nauka wymaga czasu i cierpliwości.

Idźmy dalej, na naszej drodze pojawia się w trawie przyczajony tygrys - ukryty smok,  a nawet dwa. To samica i samiec krzyżówki (Anas platyrhynchos), chyba najbardziej znanej ze wszystkich kaczek.




A tak a propos rozróżniania płci, jak już Wam pewnie kiedyś wspominałam, szaty godowe samców kaczek znacznie różnią się od ich szat spoczynkowych. U krzyżówki metalicznie zielone pióra na głowie znikają, a samiec swym wyglądem  zaczyna przypominać samicę, jedynie jednolicie żółty dziób i lekko rdzawy odcień piersi pozwala go od niej odróżnić. Jest jeszcze kilka cech pomocnych w oznaczaniu płci poza okresem godowym, ale to już dla specjalistów;) 
Ale do czego zmierzam? Do tego, iż będąc dzieckiem, pewnego letniego dnia, kiedy samce wyzbyły się swoich szat godowych, bardzo się przestraszyłam. Myślałam, ze zniknęły wszystkie kacze chłopaki, że to jakaś Apokalipsa może się zbliża... Zabawne to było, przyznaje :D

Wróćmy szybko na naszą ścieżkę przyrodniczą. Podczas spaceru warto zwrócić uwagę na znajdujące się tu tablice dydaktyczne. Jest ich pięć, można się z nich dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy dotyczących gatunków zamieszkujących stawy i obejrzeć piękne zdjęcia. Na jednej z tablic na pewno dostrzeżecie czarno-szarego, wodnego ptaka z lekko różowym dziobem i białą płytką na czole. To łyska (Fulica atra).

A to kto? Trójgłowy smok? Bo tak wygląda :)




To właśnie młode łyski. Podczas mojego spaceru tego gatunku oczywiście nie zabrakło, mogłam obserwować kilka samic oraz samców z pisklętami w różnym wieku. Młode łyski są niezwykle pocieszne, mają nieproporcjonalnie długie nogi, duży tułów, a pływające bez rodziców wyglądają nieporadnie i uroczo.












Całe łyskowe rodziny wspólnie przeczesywały sobie pióra.
Nóżka w górę,
nóżka w dół,
teraz na jednej i zginamy się wpół,
to na lewo, to na prawo,
wyginają się łyski żwawo,
główka w bok, pod skrzydełkiem,
jeszcze brzuszek, i pomachają kuperkiem :)












Czy Wam też podobne rymy przychodzą do głowy, kiedy patrzycie na te zdjęcia?

Nie tylko jednak wodne ptaki mogłam zaobserwować. Podejdźmy bliżej drzew. A oto i tajemniczy jegomość, którego czarne gardło i białe czoło dają wrażenie, jakby ptak miał założoną "na twarz" czarną maskę. Przyciąga spojrzenia swoim ubarwieniem, ma też niezwykle przyjemny, gwiżdżący głos.




To oczywiście samiec pleszki (Phoenicurus phoenicurus).

Kilkadziesiąt metrów dalej spotykam dzwońca (Chloris chloris).


Od przybytku głowa nie boli, więc po chwili doświadczyłam nalotu pięknych,  czerwonolicych szczygłów (Carduelis carduelis).




Tego dnie park był przepełniony także podlotami kwiczołów (Turdus pilaris) oraz kawki (Corvus monedula). Niektóre podloty cierpliwie czekały na rodziców na gałęzi, inne były nieustępliwe, chodziły za rodzicami krok w krok krzycząc w niebogłosy!















Oj, działo się, działo :)
Jeszcze raz szybki rzut oka na wodę, bo oto pokazała się kokoszka (Gallinula chloropus) z pisklętami.



Nie zabrakło też  śmieszki (Chroicocephalus ridibundus), dosyć hałaśliwego, ale jakże sympatycznego bywalca naszych miast noszącego na głowie ciemnoczekoladowy kaptur.








I pamiętajcie, bądźcie czujni, uważni, a przede wszystkim zachowujcie się cicho i spokojnie, aby ptasich mieszkańców parku nie niepokoić, bo nigdy nie wiadomo, co i gdzie w trawie piszczy?


Tym razem była to zięba (Fringilla coelebs) :)

Spacer zajął mi godzinę i 20 minut. A wrażenia i obserwacje niezapomniane.
Zachęcam do odwiedzenia tego miejsca :)






























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz