środa, 17 sierpnia 2016

Nad Biebrzą, cz.7


Witam Was w towarzystwie tego małego rudzika, który towarzyszyć nam będzie podczas dzisiejszej wyprawy. Po raz ostatni przemierzymy nadbiebrzańskie szlaki i udamy się do Białowieży. 

W ostatni poranek nad Biebrzą pożegnaliśmy panią Zdzisławę, która tak miło gościła nas przez te ostatnie dni, wygłaskaliśmy Pikusia i pomachaliśmy rezydentce tego domu - płomykówce. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie z gospodynią i już za chwilę wyruszymy w dalszą drogę. 



Udajemy się do Rezerwatu Przyrody Lasy Naturalne Puszczy Białowieskiej. Pierwszy przystanek po drodze - Teremiski. 
W Teremiskach, wsi znanej dobrze każdemu ptasiarzowi, zaczynamy od mocnego uderzenia. Przed nami, a raczej nad nami, krąży orlik krzykliwy (Clanga pomarina) z pokarmem w dziobie, najwyraźniej, dopiero co upolowanym. Tym razem orlikowi trafił się jakiś gryzoń, być może jest to nornik. 




A  któż to? Ta obserwacja bardzo nas ucieszyła, bo oto naszym oczom ukazał się dzięcioł zielonosiwy (Picus canus), który jest nielicznym ptakiem lęgowym w Polsce. Nieco mniejszy od dzięcioła zielonego, oliwkowozielony ptak o szarej głowie z czarnym kantarkiem przy oku, ciemnym wąsem oraz z czerwoną plamą na czole u samców. Dzięcioł bawił się z nami w chowanego, przeskakując z gałęzi na gałąź, chowając się za drzewami, buszując w gęstej trawie. Szczególnie zaś upodobał sobie słup, z którego dziarsko rozglądał się dokoła.







Z dzięciołem to w ogóle zabawna historia była, no i przyznajmy się bez bicia, że trochę nieodpowiedzialnie się zachowaliśmy, kiedy dostrzegając dzięcioła, zatrzymaliśmy auta na środku drogi i jak banda dzikusów pognaliśmy z aparatami na łąkę. Czysty spontan :)

O! I wilki jakieś w Teremiskach były, hehe... to oczywiście pies, zresztą bardzo sympatyczny, i tak się składa, że sołtysa.


Czyżby i on wyszedł zobaczyć naszego dzięcioła?

A to już samiec kopciuszka (Phoenicurus ochruros), który całej tej sytuacji przyglądał się z góry.


Biegająca za dzięciołem zielonosiwym siedmioosobowa ekipa z aparatami fotograficznymi zaciekawiła też pięknego dzwońca (Chloris chloris).


Zbliżamy się do rezerwatu. Wygląda na to, że jest i strażnik. Obszczekał nas niemiłosiernie.


No to jesteśmy, oto dowód.


Zaczynamy więc naszą kilkugodzinną wędrówkę po puszczy. Oglądajcie i napawajcie się jej urokami.










I nawet budka lęgowa była :)
 




Dziupla, ciekawe czy miała swojego lokatora w tym sezonie lęgowym?



Leśne ścieżki rezerwatu doprowadziły nas do... I jak widać, niektórzy w tym miejscu padli na dobre. Ten mały embrion w trawie to Bartek :)


A tutaj, na pierwszym planie widzimy gatunek wszystkożerny, który w sposób szczególny upodobał sobie kanapki, sprawnie biorąc je w swoje łapki. Smacznego, panowie!




Zmieniamy miejsce. Przed nami przyrodnicza ścieżka edukacyjna "Żebra Żubra". Ścieżka liczy około 4 kilometrów. Składa się z licznych grobli i długich kładek wykonanych z drewnianych desek. "Żebra Żubra" prowadzą przez dziki, podmokły teren puszczy. Wejście na szlak znajduje się niedaleko północnej granicy Białowieży, przy drodze na miejscowość Budy, a kończy się w pobliżu drogi Białowieża-Hajnówka.









Krótki przystanek na obserwację. Zapytacie, co tak mocno przykuło naszą uwagę? Otóż, były to jerzyki (Apus apus). W niektórych bowiem rejonach (na przykład w Białowieskim Parku Narodowym), jerzyk - gatunek znany głównie z gniazdowania w stropodachach i w szczelinach budynków w naszych miastach - zakłada gniazda na drzewach w dziuplach. To bardzo rzadki widok, dlatego też przelatujące wśród drzew i komunikujące się ze sobą osobniki, zaprzątnęły nam w głowach.





Przemierzamy ścieżkę. Pośród zieleni, zapachu rosnącego wokół czosnku, śpiewu ptaków. 








Jak widzicie, teren prawie w całości podmokły, bardzo surowy, przez to tajemniczy i niezwykły.




O, jestem i ja :) pan Benedykt przyłapał mnie na rozmyślaniu i szybko uchwycił w kadrze.






Tuż przed zejściem ze ścieżki, swoim pięknym śpiewem pożegnał nas rudzik (Erithacus rubecula). Mała, przecudna, wędrowna istotka.



Jedną ze swoich ośmiu nóg pomachał nam też ten osobnik. Z imienia i nazwiska, niestety, bliżej nam nie znany ;)


 

Zanim wyruszyliśmy w drogę powrotną, odbyliśmy krótką nasiadówkę na "żebrach".


 Jedni konsumowali, drudzy ziewali. Dawidzie, czyżby nudziło Cię nasze towarzystwo?


 


Czy ten pociąg w końcu nadjedzie, heh...? :)  No ile można siedzieć na peronie? Kasia chyba już go widzi...

 

Przyjedzie, nie przyjedzie...? 

  

Gest Agnieszki (ta w koszuli w kratkę) jednoznacznie świadczy o tym, że jednak nie przyjechał ;) 

  
Cóż robić? Trzeba podzielić się jeszcze posiłkiem, zapakować do aut i ruszać w drogę do domu.

 




Jeszcze kiedyś tu wrócimy :) 
Do zobaczenia mówią Wam: Agnieszka, Kasia, Benedykt, Jan, Dawid, Bartek i ja - Monika :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz